Jak tu wierzyć w sprawiedliwość? – pyta Andrzej Szczepaniak (50 l.) z Gdańska. Mężczyźnie 10 lat temu zginął dowód osobisty. Przez lata nieznany złodziej brał kredyty na koszt gdańszczanina. A gdy wreszcie został zatrzymany… sądy wciąż domagają się pieniędzy od pana Andrzeja. – Jakaś paranoja! Tylko w Polsce jest to możliwe – mówi z żalem pokrzywdzony.
To był ciemny, grudniowy wieczór 1999 roku. Pan Andrzej wracał pociągiem z pracy. Wykończony ciężkim dniem zasnął. Obudził się z pustymi kieszeniami. Złodziej zabrał mu portfel z pieniędzmi i dokumentami. Pan Andrzej powiadomił policję. Dostał zaświadczenie o kradzieży dowodu osobistego. Ale nie uratowało go przed nadchodzącą falą problemów…
Całość artykułu znajduje się na stronie www.fakt.pl