Dałem się nabić w butelkę

 
 

30 maja 2009

 
 


O nowej inicjatywie jaką jest serwis i baza o dokumentach zastrzeżonych, a także o konkursie dowiedziałem się z prasy. Nawet nie wiecie Państwo jak miło mi się zrobiło, kiedy uświadomiłem sobie, że nie zostałem sam ze swoimi problemami, związanymi z kradzieżą portfela, w trakcie ostatniej podróży turystycznej na wyspy Kanaryjskie oraz trochę mniej miło jak wyczytałem z tejże publikacji prasowej jak powszechny jest problem.

Jestem osobą dużo podróżującą, głównie w celach uprawiania sportów i prowadzenia zajęć sportowych, gdyż jestem instruktorem kilku dyscyplin m.in. narciarstwa i windsurfingu. To właśnie w czasie ostatniej podróży windsurfingowej do mekki tej dyscypliny – jednej z Wysp Kanaryjskich – Gran Canarii, przydarzyła mi się ta przykra sytuacja. Dałem się nabić w butelkę, straciłem swój portfel wraz ze wszystkimi dokumentami (m.in dowodem osobistym i prawem jazdy) oraz kartami kredytowymi w środku, ale zacznę od początku.

Otóż pewnie nie doszło by do zdarzenia gdybym nie ruszał się z jednej plaży na której nikogo praktycznie prócz osób pływających na desce z żaglem nie było, ale jako, że była to mała plaża w małym mieście, nie dało się tam spędzić całych dwóch tygodni i jak przystało na porządnego turystę chciałem trochę pozwiedzać, w jeden z ostatnich dni. W tym celu udałem się do niedalekiej miejscowości Playa des Ingles, która miała stanowić lokalne centrum rozrywek. Na miejscu, kręcąc się po niezliczonej liczbie uliczek z licznymi kawiarniami i dyskotekami, przy których kręciło się wiele nie ciekawie wyglądających osobistości i naganiaczy, głównie ze wschodu, sądząc po mieszaninie znajomo brzmiących języków, w tym także łamanym polskim, zapragnąłem wreszcie dostać się na plaże aby podziwiać zachód słońca, który podobno w tej części wyspy miał wyglądać wyjątkowo. Niestety, sam nie byłem w stanie tam trafić. Nagle z pomocą przyszły dwie czarnoskóre dziewczyny, nie powiem, wyglądały atrakcyjnie. Po chwili byłem już prowadzony, niemal za rękę. Momentami nawet zastanawiałem się, że może jednak coś jest nie tak w tym, że obcego człowieka prowadzą, dziwnie pustymi uliczkami dwie atrakcyjne kobiety, tłumacząc, że przecież są stąd i znają najkrótszą drogę na plażę. Nic bardziej mylnego, a obrazek jak z filmu, okazało się – po chwili byliśmy już u celu i podziwiałem zachód słońca, a dziewczyny mnie nawet uściskały na pożegnanie…

Parę godzin później zasypiałem już w domu, wspominając miło ten incydent i ciesząc się, że taka historia akurat mi się przytrafiła. Ponieważ nie mieszkałem w hotelu, a na kwaterze prywatnej, nie trudno sobie wyobrazić jak wielkie było moje zdziwienie i jeszcze większa irytacja kiedy po przebudzeniu, jak każdego dnia, poszedłem do sklepu po świeże bułki i mleko, sięgnąłem do kieszeni, żeby za nie zapłacić i ….okazało się, że jest pusta i nie mam portfela z pieniędzmi oraz ze wszystkimi dokumentami i kartami bankomatowymi w środku, chociaż od poprzedniego dnia go z stamtąd nie wyciągałem…

Chwilę czasu mi zajęło, aż ułożyłem sobie całą układankę zdarzeń i po chwili już wiedziałem, co się z nim stało oraz dlaczego dwie czarnoskóre dziewczyny zupełnie nie stronią od przypadkowo spotkanych mężczyzn i to w dodatku turystów… Karty błyskawicznie zastrzegłem telefonicznie, a wypożyczony samochód musiałem niestety oddać, ponieważ nie mogłem go prowadzić, nie posiadając skradzionego prawa jazdy. To nie był jednak koniec problemów. Kiedy poszedłem z całą sprawą na hiszpańską policję, okazało się, co mnie trochę zaskoczyło w dzisiejszych czasach, że nikt na komisariacie nie mówi w języku angielskim a jakiekolwiek zgłoszenie może zostać przyjęte po kontakcie telefonicznym z centralą i rozmowie z tłumaczem. Ponieważ nie miałem przy sobie pieniędzy na telefon a do odlotu samolotu zostało mi niewiele czasu darowałem sobie całą akcję i wróciłem się pakować oraz pośpiesznie udałem się na lotnisko. Na szczęście oprócz utraconego dowodu miałem jeszcze oddzielnie schowany paszport i trochę gotówki.

Po powrocie do kraju myślałem jeszcze trochę o tej sytuacji i doszedłem do wniosku, że gdyby nie oddzielnie przechowywany paszport oraz minimum gotówki, nie wydostałbym się tak łatwo z wysp, a załatwianie wszystkich formalności związanych z kradzieżą zajęłaby sporo czasu, do tego stopnia, że wakacje miałbym przymusowo przedłużone, oczywiście na własny i to nie mały koszt, związany z zakupem nowego biletu lotniczego, zakwaterowania, wyżywienia itd.

Oczywiście czym prędzej udałem się do urzędu i banku wyrabiać nowe dokumenty i karty. Okazało się także, że do czasu odbioru nowego prawa jazdy, tj. około miesiąca, nie mam prawa prowadzić samochodu. Odnośnie zabezpieczenia skradzionych dokumentów dowiedziałem się jedynie od Pani w okienku z urzędy miejskiego, że stare dokumenty będą już nieważne.

Dopiero po tygodniu natknąłem się na artykuł w prasie o rewelacyjnym moim zdaniem przedsięwzięciu jakim jest baza danych utraconych dokumentów. O tym, że wgląd do niej mają banki oraz inne instytucje, w których użycie skradzionego dokumentu, mogłoby się nie skończyć wyłącznie na stratach finansowych dla ofiary kradzieży, a także innymi przykrymi konsekwencjami, sprawami w sądzie itp. Nasze skradzione dokumenty i karty, o czym słyszymy coraz częściej, mogą zostać wykorzystane nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, także poprzez zorganizowane grupy przestępcze.

No cóż, na zakończenie przestroga dla wszystkich osób, nie tylko tych podróżujących – nigdy nie nośmy przy sobie całej gotówki, zostawmy część w domu oraz nie nośmy w portfelu wszystkich dokumentów, a jedynie te niezbędne danego dnia oraz przede wszystkim, co już wpajali nam rodzice, bądźmy ostrożni na każdym kroku i miejmy ograniczone zaufanie do przypadkowo spotkanych ludzi, szczególnie na ulicy…

Autor: Łukasz Grzejszczyk – Laureat konkursu na najciekawszą historię opisującą konsekwencje utraty dokumentów

 

www.dokumentyzastrzezone.pl © ZBP. Wszystkie prawa zastrzeżone.